Że jest smaczna...? Kto dorastał za komuny, pamięta zapewne i to, że pomarańcze były wówczas towarem mocno deficytowym. A ten zapach! Prawdziwe ucieleśnienie luksusu, kojarzonego z paczką od rodziny mieszkajacej w NRD czy zakupami w Pewexie. Tyle subiektywnie pojmowanej historii...
Pomarańcza to, jak dla mnie, niezwykle udany efekt połączenia pomelo i mandarynki, uprawianych gdzieś w dalekiej Azji Południowo-Wschodniej. Nie mogę wprost oprzeć się temu zapachowi, który wykorzystywany jest w perfumach, aromatycznych olejkach czy innych kosmetykach. Nie bez powodu zresztą.
Zapach pomarańczy ma właściwości aromaterapeutyczne: poprawia nastrój, obniża ciśnienie oraz pomoga spokojnie zasnąć. Z kolei olejek pomarańczowy uspokaja, łagodzi depresje, stany lękowe, napięcia i nadpobudliwość, ułatwia zasypianie przy bezsenności. Naturalny olejek pomarańczowy, poprzez wzmacnianie tkanki łącznej, działa regenerująco, ujędrniająco i antycellulitowo na skórę. Ekstrakt z pomarańczy działa również na skórę głowy, ma właściwości ściągające i normalizuje wydzielanie łojotoku.
Jeśli was przekonałam, skuście się na pomarańcze, np. w postaci któregoś z kosmetyków Oriflame (Scrub do ciała Discover Seville Citrus Garden) lub reklamowanych przez Siennę Miller perfum - ORANGE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz