Otóż jest na to całkiem prosty sposób, nie nadwyrężający zanadto kieszeni, a poprawiający nastrój. Na ile, przekonajcie się.
Pomijając kolor ozdobnych nitów Balenciaga i jej replika właściwie na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią. No chyba, że zerkniemy na cenę. Wybieramy między torebką prawie jak markowa za 208$ a 1.695$ za oryginał prosto z salonu firmowego. Czy "prawie" nadal robi różnicę?
A tu inny przykład:
Prada i niby Prada. Jedna za ponad tysiąc euro, druga za ledwie drobny ułamek tej ceny. Tu tylko trzeba zadać sobie pytanie, czy zależy nam na posiadaniu oryginału czy po prostu ładnej torebki, która go przypomina. W tym pierwszym przypadku, kupując replikę i zdając się na nieznajomość tematu wśród własnych koleżanek, możemy nieźle się skompromitować.
Skompromitować, bo koleżanki nie zachwycą się oryginałem? Dziwne podejście.
OdpowiedzUsuńEhhh, chyba nie zrozumiałaś. Wyraźnie napisane, że kompromitacją jest zakup repliki i obnoszenie się z nią przed wszystkimi jak z oryginałem.
OdpowiedzUsuń